poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział V

Na początku bardzo chciała podziękować ArtisticSmile i mojej osobistej i najukochańszej Pani korektor A. Szymon, za wszelką pomoc przy tworzeniu tego rozdziału.
Mam nadzieję że się będzie dobrze wam czytać, zapraszam :-)


Rebekah:



-Hej, Hanail dzwonię by się upewnić czy nasze spotkanie o 15 nadal aktualne? – Odezwałam się gdy tylko usłyszałam, że odbiera.
-O Rebeka. Tak wszystko jest aktualne. U mnie na France Street 1018. Tak jak się wczoraj  umówiłyśmy.
-Ok.  
-Mogłabyś skombinować trochę zdjęć Klausa? - Hanail spytała z nadzieją.
-Jasne, poszukam – odpowiedziałam zwięźle.
-Byłabym bardzo wdzięczna, na pewno nam się przydadzą. 
-Ok, specjalnie dla ciebie przekopię cały dom by znaleźć wszystkie zdjęcia z Klausem.
-Wystarczy kilka, ale najlepiej z tobą, Kolem, Elijaha i…Finnem – słychać było, że to ostatnie imię najtrudniej przeszło jej przez gardło.
-Nie ma problemu, mam jeszcze dużo czasu do piętnastej.
-Skoro tak uważasz.
-No dobra, idę już szukać  - odparłam, chcąc już zakończyć rozmowę.
-Rebekah, chciałam cię raz jeszcze przeprosić, że wczoraj i przedwczoraj odwołałam nasze spotkanie.
-Nic nie szkodzi, jakoś się wyrobimy. Najtrudniej będzie zorganizować miejscówkę.
- O to już się nie martw, ja to załatwię.
-W zaledwie dwa dni? – odparłam z niedowierzaniem – to nie tak łatwe jak sądzisz.
-Heh, to nie będzie takie trudne, zwłaszcza gdy ma się takie wtyki na mieście jak ja! – odparła Hanail w dumą w głosie .
-Według mnie przeceniasz swoje możliwości, ale niech Ci będzie. Powodzenia. 
-Dzięki. Do 15 zdam relacje – rzuciła, wyraźnie niezadowolona moją opinią. 
-Tak więc do 15 Hanail.
Zaraz po rozmowie z Hanail dyskretnie rozpoczęłam poszukiwania zdjęć Klausa. Muszę przyznać, że takie działanie w konspirze nie jest łatwe gdy tłum ludzi uparcie kręci się po mieszkaniu. Czy oni nie mają nic lepszego do roboty?!


Hanail:



Zaraz po zakończeniu rozmowy z Rebeką poszłam przejrzeć swoją kolekcję zdjęć z Klausem. Hmm…większość zdjęć Klausa jakie posiadam podkradłam Caroline. Jak na osobę, która go nie znosi to zdjęć z nim ma dość sporo. 
Przeglądając zdjęcia z różnych imprez nagle zorientowałam się, że przecież nadal nie wiem w co ubiorę się na imprezę urodzinową. Po godzinie przekopywania się przez tonę ciuchów zdecydowałam się na śliczną, białą sukienkę koktajlową. Miałam już nawet do niej odpowiednią kopertówkę. 

Niestety żadne buty nie pasowały. Zostało niewiele czasu do spotkania z Rebeką, ale mimo to postanowiłam lecieć szybko do pobliskiego butiku. W razie czego w domu były cały czas Elena i Caroline.

Skandal! Odwiedziłam 6 sklepów z butami i nadal nie znalazłam nic godnego mojej uwagi. Zmuszona byłam wybrać się aż do Merrero. Uwielbiam ten sklep. To mój mały raj. Tam też błyskawicznie znalazłam idealne buciki na obcasie. Trochę zmęczyły mnie te zakupy więc wybrałam się na małą pizzę do pobliskiej Pizzeri. Nim się obejrzałam było już po 16! Od ponad godziny powinnam siedzieć w mieszkaniu z Rebeką i planować imprezę. Boże, ona mnie zabije! Muszę jak najszybciej wracać!

Elena:



- Hej, szukam Hanail… O, Elena? Ty w Nowym Orleanie? – pierwotna podniosła brwi.
 - Han zaraz przyjdzie. Wejdziesz? – zaproponowałam, ignorując jej pytanie i otwierając szerzej drzwi z lekkim, wymuszonym uśmiechem. 
 - Yyy, jasne – odparła zmieszana. Po chwili stała już za drzwiami bacznie, w ciszy rozglądając się po mieszkaniu. 
- Więc – zaczęłam nieśmiałe przerywać głuchą ciszę – napijesz się kawy, herbaty… może whiskey? – po czym uśmiechnęła się znacząco.  
 - Whiskey z Colą poproszę – odparła i razem skierowałyśmy się do barku. – Co sprowadza Cię do Nowego Orleanu, Eleno? 
 - Jestem z Caroline i Han na wakacjach – oznajmiłam przyrządzając drinka. 
 - Caroline też tu jest? – spytała zdziwiona. 
 - Oczywiście – rzuciłam wręczając pierwotnej gotowego drinka. 
 - Więc Kol mówił prawdę twierdząc, że ją widział –mruknęła Rebekah pod nosem.
 - Klaus wie, że Care tutaj jest? – zapytałam zaniepokojona.
 - Nie do końca – wzruszyła ramionami – Klaus nie uwierzył Kolowi. 
 - To dobrze –odparłam z ulgą wypuszczając powoli powietrze z płuc – lepiej żeby to pozostało niespodzianką. 
 - A gdzie ona właściwie teraz jest? 
 - O tej porze? Zapewne jest w SPA.
 Rebekah pokiwała głową, przez moment zawieszając wzrok na kostkach lodu pływających w jej już na w pół pustej szklance.
 - A jak podoba Ci się w Nowym Orleanie? – zapytała.
 - Jest całkiem fajnie. Na pewno nie można się tu nudzić – odparłam z uśmiechem wciąż pamiętając nasz ostatni babski całonocny wypad.
 - Tak, racja. A co z Damonem? – zapytała nagle. Chyba powoli przestaje krępować się moją obecnością.
 - Został ze Stefanem. – Na szczęście, w odpowiednim momencie rozmowę przerwała nam Hanail, która dosłownie wleciała do mieszkania.
Postanowiłam, że zaraz po urodzinach Klausa wracam do Mystic Falls. Mija już tydzień od mojej ostatniej rozmowy z Damonem, tak bardzo się za nim stęskniłam. Nie wiem dlaczego wyłączył telefon. Chciałabym go chociaż usłyszeć.


Hanial:



Gdy weszłam do domu wpadłam na Rebekę i Elenę. Właśnie wypijały ostatki mojej ukochanej whiskey. Na sam widok pękło mi serce :(

- O, Rebeka, już jesteś? Wybacz za spóźnienie, ale naprawdę miałam nadzieję, że zdążę wszystko załatwić na czas.
- Trochę kazałaś na siebie czekać, ale Elena umiliła mi czas rozmową.
- I widzę, że poczęstowała cię moją whiskey – rzuciłam pogardliwe   spojrzenie w kierunku Eleny.
- Tak jakoś wyszło – odparła posyłając mi pełen zakłopotania  uśmieszek, na co westchnęłam zrezygnowana. 
- Nie ma problemu – przecedziłam przez zęby - kupię sobie nową- nie miałam ochoty kłócić się o dwie szklanki procentów, w końcu musiały na mnie czekać ponad godzinę. 
- Dobra, chyba możemy zaczynać? – Rebeka poczuła się nieco zakłopotana.
- Chyba tak – rzuciła Elena – tylko Caroline jeszcze nie wróciła.
- Jeśli jest w SPA to  powinna być za jakieś 5-10 minut. Możemy zacząć bez niej. Niewiele ją ominie. – stwierdziłam, wskazując dziewczynom dłonią, by siadły przy stole w salonie. 
 - No ok – mruknęła Rebeka i zmrużyła delikatnie oczy. – Na początek powinnyśmy rozdzielić obowiązki  – zarządziła.
 - Ja, jak już mówiłam, biorę na siebie załatwienie miejscówki – odezwałam się, podnosząc lekko dłoń – I tak sobie pomyślałam że ty moja droga, wraz z Care mogłybyście wspólnie zająć się dekoracjami –zaproponowałam spoglądając na Rebeke - Tylko nie wiem, czy nie pozabijacie się nawzajem – dodałam szybko, dostrzegając grymas na jej twarzy. – Ale biorąc pod uwagę iż macie bardzo odmienny gust….nie wiem czy to dobry pomysł…jak na razie to tylko propozycja – starałam się wybrnąć.
 - A Elena co będzie robić? – zapytała Mikaelson, o dziwo nie kontynuując kwestii mojej propozycji. Na całe szczęście!
 - Elena zadeklarowała się, że załatwi nam duuuży tort, z którego wyskoczy…uwaga, uwaga - Care – odpowiedziałam uderzając z Eleną rytmicznie w blat stołu symulując werble.
 - Care będzie wyskakiwać z tortu?! – spytała wyraźnie niezadowolona z pomysłu. – Kto coś takiego wymyślił? – prychnęła.
 Spojrzałam z Eleną po sobie.
 - Tak się składa, że to był mój pomysł – rzuciłam niepewnie – Pomyślałam sobie, że Care wyskakująca z olbrzymiego tortu będzie sporym zaskoczeniem – Klaus z pewnością będzie zachwycony – stwierdziłam stanowczo próbując przekonać Rebekę. 
 - I ona zgodziła się na to? 
 - Nie do końca – odparła Elena. – Jeszcze o tym nie wie.
 - Jak to nie wie?? – Beka spojrzała na nas szeroko roztwartymi oczami.
 - No… po prostu jeszcze jej o tym nie powiedziałyśmy – wyjaśniłam.

- No fajnie. A chociaż normalny tort będzie? – spytała lekko zażenowana. 
 - Spokojnie, ja go upiekę – powiedziałam. –Już wszystko kupione,   została jeszcze sprawa świeczek.
 - Planujecie takie pojedyncze? 
 - No cóż, mogą być i pojedyncze – mruknęłam obojętnie. – Ale  1782 świeczki to chyba trochę dużo? I gdzie je wszystkie pomieścić?
– W sumie masz racje –Rebeka roześmiała się nerwowo -  a na co nam te wszystkie zdjęcia? 
- A to mój kolejny pomysł. Zrobimy tablicę pamiątkową. Co prawda u zwykłego śmiertelnika taka tablica daje dużo lepszy efekt, gdyż wyraźniej widać jak się zmienia. W Klausa przypadku będzie ona pełniła rolę pamiątki - kolekcji wspomnień tych wielu, wielu lat.– wyjaśniłam wszystko.
 - Czyli mamy ci je zostawić? – upewniła się. 
 - Tak, zabierzemy się za to jutro. 
 - No dobra. A teraz co? – spytała Elena. 
Do mieszkania weszła Care. Nie ukrywała, że zaskoczył ją widok naszej wspólnie zebranej trójki.
 - Teraz, gdy już przyszła Care możecie zacząć robić dekorację – powiedziałam spoglądając na nią. – Ja muszę znowu wyjść. Tym razem idę do pracy – westchnęłam ciężko. 
 - Dobra leć, to my zobaczymy się jutro, tak?
 - Tak – odparłam lakonicznie. – Jutro postaram się być bardziej pomocna – chwyciłam torebkę i wyszłam z domu. 


 Poszłam do pracy na nockę, by mieć pewność że nie spotkam się z Kolem. Do póki jakoś nie dowiem się co wydarzyło się na ognisku i jakim cudem znalazłam się w jego pokoju, nie mam najmniejszej ochoty na niego wpaść.  
Po zaledwie 2 godzinach pracy zadzwoniłam do Eleny, błagając żeby przyniosła mi kurtkę. Tej nocy było wyjątkowo zimno, a ja niestety odczuwam zimno jak każdy inny śmiertelnik.
Nagle do baru wszedł Kol! Jak on się tu znalazł? Nigdy bym się go tu nie spodziewała o tej godzinie. Teraz nie mam jak przed nim uciec. Co gorsza za chwile przyjdzie Elena z moją kurtką. Kol nie może jej zobaczyć. On nadal ma jej za złe tą całą historię z zamachem na jego życie.
Elena nie odbierała telefonu. Nagle pojawiła się w drzwiach. Szła w moim kierunku środkiem sali. Musiałaby być niewidzialna żeby Kol jej nie zauważył.
- Sorry ale nic lepszego nie znalazłam –powiedziała podając mi skórzaną kurtkę. – Może być?  
Nagle zza jej pleców wychylił się Kol. 
- Kogo to moje oczy widzą – uśmiechnął się arogancko. Elenę ogarnęło przerażenie– Przecież to Gilbertówna we własnej osobie. Albo jesteś tak odważna, albo tak głupia, żeby pokazywać się dziś tutaj.- Z twarzy Kola znikł sztuczny uśmiech. Zastąpiła go mina pełna gniewu i szaleńczy błysk w oku 
-Może masz ochotę na małe wyrównanie rachunków? Taki przyjacielski dług z przed lat?! 
Kol złapał za stojące obok baru krzesło i roztrzaskał je o blat odstraszając przy tym resztkę pozostałych w barze klientów. Z demonicznym blaskiem w oczach rzucił się na Elenę przywierając ją do ściany. Elena sparaliżowana strachem nie była w stanie wyrwać się z uścisku mężczyzny. 
Musiałam interweniować. Nie mogłam pozwolić by zabił ją na moich oczach. Próbowałam sobie przypomnieć najbardziej bolesne i skuteczne zaklęcie. Udało się, Kol padł na kolana powalony
niesamowitym bólem, który wręcz rozsadzał mu czaszkę. 
Elena oswobodzona z zabójczego uścisku osunęła się na podłogę. 
- Wiej! – krzyknęłam, nadal trzymając Kola zaklęciem z dala od niej. 
Elena wybiegła z baru a ja puściłam niedoszłego zabójcę mojej koleżanki.  
 - Oh Kol, powinieneś uważać z kim zadzierasz – mruknęłam sarkastycznie z lekkim uśmieszkiem, dumna, że dałam rade powalić go na łopatki. – Poza tym popsułeś krzesło i wystraszyłeś klientów. Musi pan pokryć koszta – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. 
W drzwiach na zaplecze stał szef. Z jego zaskoczonej miny można było wnioskować, że czeka mnie długa i poważna rozmowa. Muszę szybko coś wymyślić. Kurczę, kolejne kłopoty.


Elena:



Kiedy zobaczyłam Kola w barze serce mi momentalnie stanęło. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. Wiedziałam, że nie zapomniał o tej całej sprawie, wiem że mi nigdy tego nie wybaczy, ale nie spodziewałam się, że odważy się mnie tam zaatakować. Myślałam, że umrę, że nie ma już dla mnie ratunku. Jak dobrze, że Hanail odważyła się użyć swojej mocy by obezwładnić Kola. Jak dobrze,  że przy tym była. Ale przecież to jej wina, że się tam znalazłam. Przecież wiedziała, że Kol tam jest. Dlaczego po mnie zadzwoniła? Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Teraz musze być na wszystko gotowa, wszędzie, na każdym kroku. 
Wchodząc do domu usłyszałam jak jakiś obcy mi głos wołający moje imię. 
- Elena? 
-Ja? – odparłam rozglądając się na boki.
-Nie, ta druga Elena obok ciebie. – rzekła z sarkazmem, obco wyglądająca, brązowooka brunetka.
-Jestem Nathalie, jestem znajomą Hanail. Od paru dni próbuje się z nią skontaktować. Czy mogłabyś jej przekazać, że ma 24 godziny żeby się do mnie odezwać bo inaczej ją osobiście ukatrupię. Byłabym ci bardzo wdzięczna. Nie zapomnij, to dla mnie ważne. Dzięki.
Znikła równie szybko jak i się pojawiła, zupełnie jak jakiś duch.

Po powrocie do domu natychmiast wskoczyłam pod prysznic. Tak bardzo potrzebowałam gorącej, relaksującej kąpieli – po dzisiejszym emocjonującym dniu byłam wykończona.
Zaraz przed snem zostawiłam dla Hanail kartkę na lodówce:
                                                                                                            
                                                                                                             „Spotkałam niejaką Nathalie (?),
Prosiła, by Ci przekazać, że szuka z Tobą kontaktu 
i masz 24h by się do niej w końcu odezwać. 
Podobno to ważne.
Buziaki: El. :-* ‘’

Hanail :



Pozostał: 1 DZIEŃ do urodzin Klausa.

Po powrocie z pracy znalazłam na lodówce wiadomość od Eleny. Skoro Nathalie uważa, że to takie pilne to postanowiłam się z nią wybrać na spotkanie w sprawie urodzinowej sali tuż przed południem.
Strasznie ciężko było mi wywlec się z łóżka więc na spotkanie wyszykować się musiałam dosłownie w sekundę. 
Dobrze wiedziałam gdzie będzie na mnie czekać. Tam gdzie zawsze spotykałyśmy się 10 lat temu.
Przybyłam na miejsce jako pierwsza. Nie musiałam długo czekać na Nathalie. Zjawiła się jak zwykle z nikąd. Jak duch.
- Ale ty Kida wyrosłaś – przywitała mnie złośliwie.
- Nathalie wiesz że nie lubię jak tak do mnie mówisz  - odpowiedziałam jej ciut poirytowana.
- Oj Han, przestań wiesz że się z tobą tylko droczę -  mówiła z wielkim uśmiechem na twarzy – widzę, że doszła do ciebie moja „wiadomość”. Tak więc potrzebujesz mojej pomocy. W czym rzecz?
- No cóż,  jak chyba pamiętasz, Klaus ma jutro urodziny. Organizujemy małe przyjęcie niespodziankę i potrzebujemy fajnego miejsca. Ty znasz tu wszystkie lokale, masz spore znajomości. Od razu pomyślałam, że będziesz mogła mi pomóc.
- To już jutro? Zupełnie wyleciało mi z głowy. Jasne, że mogę ci pomóc! Ale wiesz, że u mnie niestety nie ma nic za darmo. – rzuciła mi znaczące spojrzenie. Od razu wiedziałam o co może jej chodzić.
- Chcesz się wbić na urodziny Klausa?!
- Wbić?  Dlaczego wbić? Legalnie przyjść na przyjęcie. Z zaproszeniem. W zamian za śliczną salę w promocyjnej cenie. Mogę do pakietu dorzucić pomoc przy dekoracji.
- Ale to ma być przyjęcie rodzinne. – zaczęłam odwieść Nathalie od tego głupiego pomysłu.
- A Care i Elena ? One nie są żadną rodziną Mikaelsonów. 
-Caroline jest jak rodzina, a Elena będzie tylko dlatego, że Care by nie zgodziła by się bez niej przyjść .
- No widzisz wiec ty również możesz zabrać ze sobą jakąś swoją przyjaciółkę – Agrr jaka uparta.
- Nie zrezygnujesz? – zapytałam, mimo iż dobrze znałam odpowiedź..
- Nie! To moja cena.
-No dobra. Coś wymyślę
-Tak lepiej, jak chcesz to potrafisz  –odparła wyraźnie zadowolona –  jak tylko zdecydujecie się zacząć dekorować to dajcie mi znać. Przybędę z pomocą.
- Ok, skoro zrobiłaś się już taka ochocza do pomocy to załatw nam świeczki: 1,7,8,2
-Nie ma problemu. Mam nadzieje, że korzystając z okazji umówimy się po imprezie na jakiegoś drinka. Koniecznie musisz mi opowiedzieć co zmieniło się u Ciebie przez te wszystkie lata.  
- Ok, no problemo. – Gdy odwróciłam się w jej kierunku już jej nie było. 
Znów znikła tak szybko jak się pojawiła. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd…


Caroline:



Hanail gdy tylko wstała, poszła sobie na miasto, a ja sama muszę od rana znosić Rebekę. 
Uduszę  Han za ten jej pomysł. Jak ona mogła mi to zrobić, przecież bardzo dobrze wie jak nie znoszę Rebeki. Ta kobieta nie ma za grosz gustu. O wszystko się czepia. Jest po prostu zazdrosna. Od razu widać, że jestem od niej dużo ładniejsza. Na szczęście po ciężkich, wspólnie spędzonych na wymyślaniu dekoracji CZTERECH godzinach wróciły Han i Elena.
Jeszcze 5 minut sam na sam z tym pierwotnym bezguściem i doszłoby chyba do rękoczynów.
Hanail po powrocie pokazała nam salę na której odbędą się urodziny Klausa. Wspólnie zabrałyśmy się za jej dekoracje a po powrocie do domu dokończyłyśmy „tablicę wspomnień”.
A wieczorem gwóźdź programu: zakupy w centrum handlowym. Na szczęście rozdzieliłyśmy się. Po całym dniu przygotowań przydało mi się trochę samotności. Zbiórka koło fontanny na pierwszym piętrze, za trzy godziny.
Około 20 spotkałyśmy się na wyznaczonym miejscu. Zaczęłyśmy pokazywać sobie wzajemnie kto co kupił Klausowi. Ja: boskie, markowe perfumy i duży magiczny kubek – taki reagujący na temperaturę napoju.

Rebeka: komplet farb, zegarek i zapas whiskey „Single Malt”.  Han i Elena były podejrzanie tajemnicze. Nie chciały mi pokazać co maja dla Klausa. Dowiedziałam się jedynie, że robią mu dodatkową niespodziankę i że ja będę mogła im w tym pomóc. Fajnie, lubię niespodzianki. Zawsze nie mogę się doczekać.
Gdy wróciłyśmy z miasta byłyśmy wykończone. Cały dzień przygotowań powalił nas z nóg, a przecież jutro musimy być w najlepszej formie. 
Hanail zaoferowała się, że przygotuje nam przywracającą energię kolację. W międzyczasie my ogarnęłyśmy nasze zmęczone ciała: gorąca kąpiel, maseczka, peeling. 
Han podała nam swoją mistrzowską jajecznicę z pieczarkami, mięsem, cebulą, ogórkami i żółtym serem. Do tego lampka krwi, B+.
Zupełnie nie rozumiem czemu Hanail nie pije krwi, przecież w połowie też jest wampirem. Zamiast tego stosuje jakieś krwio-podobne świństwa. Eh, nie wie co traci.


Hanail:



Czeka mnie bardzo pracowita noc. Wszystkie potrawy są na mojej głowie. Mam zamiar dać z siebie wszystko. Po wszystkim planuję przespać chociaż pół godziny.
Na liście mam :
*Gołąbki
*Czerninę – edycja dla wampirów: z ludzką krwią.
*Szaszłyki
*Wypełniona krwią fontanna.
*Rolada
*Krokiety
*Muffinki
*Ciasto kokosowe z alkoholem


Dzień urodzin Klausa

Niestety, mimo wszelakich starań nie pospałam sobie. Za to dziewczyny wyspaly się za wszystkie czasy. Care tradycyjnie miała do mnie pretensje, że jej wcześniej nie obudziłam, ale uspokoiłam ją, że dziś mamy spory zapas czasu. Gdy tylko weszła do kuchni stanęła jak wryta. Nie mogłam przestać śmiać się z jej miny.
-Ale jak? Kto? To nie możliwe. Czy ty? Ty to? Ale jak?...
-Spokojnie Care. Tak to wszystko moje dzieło. Ciężko pracowałam kiedy wy sobie smacznie spałyście. Teraz trzeba to tylko nieco udekorować i gotowe! Ze wszystkim zdążyłyśmy na czas. 
-Nie spałaś całą noc? – po Care było widać, że się tym wyraźnie przejęła. 
-Tak jakoś wyszło. A teraz koniec pytań. Idź obudzić naszą śpiącą królewnę.
O 12 przyszły Rebeka i Nathalie. Wspólnie wybrałyśmy się na salę by dokończyć ją dekorować. Elena pojechała już po jedzenie, a mnie czekała rozmowa z Care. Skoro już zobaczyła ten olbrzymi tort.
- Jakie cudeńko, ale po co taki wielki?
- cieszę się, że ci się podoba. Ten tort jest specjalnie zarezerwowany dla ciebie. – nie miałam pojęcia od czego zacząć. Strasznie zwlekałam z tym żeby jej w końcu powiedzieć że to właśnie ona jest naszą główną urodzinową niespodzianką. 
- Ale nie rozumiem, jak to dla mnie? Han co ty kombinujesz?
- Mówiąc wprost – Masz tam wejść, a następnie wyskoczyć z niego przed Klausem na imprezie. Tadaaaam! 
- Że co?? Chcesz żebym wyskoczyła z tego czegoś, tak przy wszystkich?
- Tak, właśnie o to mi chodzi – szczerze mówiąc miałam nadzieję, że spodoba się jej ten pomysł. Mimo, iż nie jest to w jej stylu.
- Han chyba sobie żartujesz! Nie ma mowy! –Wykrzyczała Care robiąc tę swoją naburmuszoną minę.
- Gdy tu przyjeżdżałyśmy powiedziałaś, że zgodzisz się na każdy mój pomysł.
- Ale nie na coś takiego, za dużo ode mnie wymagasz.
- Care, może przekonam cię obiecując, że po imprezie wyjedziemy z Nowego Orleanu? -  Nie miałam jej nic lepszego do zaoferowania, a nie mogłam pozwolić jej popsuć całą niespodziankę. 
- Ale obiecujesz? Zaraz po jego urodzinach? Tak? – zmieniła ton. 
- Eh, niech stracę.
- Skoro tak, to ok. Zgadzam się. 
- Ej, nie przypuszczałam, że aż tak ci się tu nie podoba! To przykre. – nie miałam ochoty dłużej z nią dyskutować.
Nadeszła w końcu pora by wszystko zacząć. Rebeka wcześniej podzwoniła po rodzinie prosząc by wszyscy pilnie wstawili się w danym miejscu o określonej porze.
Ostatni na sali pojawił się oczywiście Klaus. Nie jestem w stanie opisać jego miny gdy zobaczył nas wyskakujących ze wszystkich stron z radosnym okrzykiem „Najlepszego Klaus!” Na szczęście był bardzo mile zaskoczony niespodzianką. Zauważyłam, że Klaus nie poznał mnie. Nie ma się co dziwić. Po 11 latach z pewnością stracił nadzieje, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy w Nowym Orleanie swoją małą Han. Mój widok był dla niego nie lada zaskoczeniem. Ale największa niespodzianka dopiero przed nim.

Zgasły światła. Wszyscy zebrali się na środku. Podjechałyśmy olbrzymim tortem naprzeciw Klausa. Pierwsze wrażenie super, Klaus był mega zdziwiony. Odśpiewaliśmy naszą wersję „sto lat”, solenizant pomyślał życzenie, zdmuchnął świeczki i BUM! Zgodnie z planem z tortu wyskoczyła Care. Wyglądała fenomenalnie w zmysłowej, czarnej, skórzanej sukience.
Oczy Klausa zabłysły. Z pewnością chciałby zostać z Care sam na sam. Ale impreza trwała w najlepsze. Gdy Care wyszła już z tortu a oklaski i odgłosy zachwytu ucichły próbowałam zmyć się w cień by chociaż na chwilę Klaus mógł pogawędzić na osobności z Care.
-Hanail, a ty się gdzieś wybierasz? Chyba za wcześnie by uciekać z imprezy. W końcu to wszystko to twoje dzieło – powiedział po czym objął mnie ramieniem i zaciągnął do stołu. 
- Ale będę mogła sobie pójść gdy ci się już znudzę?
- Zobaczymy….czy mi się znudzisz.
Po paru godzinach opowiadań co u mnie, co u niego i tak dalej, w końcu byłam wolna.
Przyszedł czas na prezenty i ten jadalny tort. Znów odśpiewaliśmy „sto lat”, wszyscy zaczęli składać Klausowi życzenia i wręczać upominki.
Musiałam się przewietrzyć. Za dużo emocji jak na jeden raz. Teraz musiałam pilnie wymyślić jak przekonać Caroline żeby jednak została w Nowym Orleanie. Nic mi nie przychodziło do głowy. Tak ochoczo zgodziła się stąd wyjechać, że wątpię bym wymyśliła coś równie przekonującego. Coś mi mówiło, że powinnyśmy tu jeszcze trochę zostać. Miałam dziwne przeczucie, że najlepsze dopiero przed nami. 
Nagle zorientowałam się, że na przyjęciu nie dostrzegłam Finna. Czyżby nie miał zamiaru się pojawić? 
Jak na życzenie, poczułam piorunujący ból w kręgosłupie – to był Finn.
- Oh moja mała Hanail…taka mądra czarownica, a taka nieodpowiedzialna. 20 lat nie starczyło by nauczyć cię, że małe dziewczynki nie powinny szwendać się po zmroku? To bardzo niebezpieczne – wyszeptał Finn tuż zza mych pleców – a jednak dałaś się podejść. Tak przewidywalna. Oh Han…nie domyśliłaś się, że także dziś spróbuję cię zabić?
- Sądziłam, że masz więcej klasy. Nie przypuszczałam, że w dzień urodzin własnego brata zechcesz zabić mu najbliższą przyjaciółkę. 
- Najbliższą? – zaśmiał się ironicznie – z tego co widzę wymienił cię na tę Carolin, czy jak ją tam zwą. Chyba już nie jesteś mu potrzebna. 
Niestety chyba miał rację. Zeszłam na drugi plan. Dziś Carolin była dla niego najważniejsza.
Nagle ból w kręgosłupie się pogłębił. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam fale gorąca i smak krwi w ustach. Finn miał mnie w garści. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam jak osuwam się na ziemię. Jak przez mgłę widziałam ironicznie uśmiechniętą twarz Finna. Nagle z oddali usłyszałam głos Kola. Przyszedł mnie uratować? On? Przez chwilę słyszałam jak się kłócą, następnie straciłam przytomność.


Kol :



-Finn, co ty robisz?! – wykrzyknąłem widząc Hanail zwijającą się z bólu na chodniku, a nad nią triumfującego Kola.
- Nie wtrącaj się! Wyrównuje swoje rachunki! – odrzekł z dumą w głosie.
- Oszalałeś? Właśnie dziś? W urodziny własnego brata? Parę metrów dalej wszyscy siedzą w sali! – najmniej zależało mi na powodzeniu imprezy. Chodziło mi o dziewczynę. Nie mogłem pozwolić jej umrzeć. Tylko ona mogła wyjaśnić mi jakim cudem uzyskała taką moc. Moc, która pozwala jej być silniejszą od Pierwotnego. To było teraz dla mnie ważniejsze od  całej reszty. 
- W nosie mam te głupią imprezę! Mam swoją misję i nie próbuj mnie powstrzymać! 
- Masz pecha. Dziewczyna dziś nie umrze. – zlekceważyłem protesty Finna. Podniosłem Han i dyskretnie zaniosłem do wynajętego nad salą pokoju.
Nim się spostrzegłem Finn stał już w drzwiach pokoju. 
- Chroniąc ja popełniasz poważny błąd Kol. Ona nie jest taka niewinna za jaką ją uważasz. Ona stanowi dla nas zagrożenie. Ma większą moc niż Klaus.
- Żartujesz sobie? Przecież to zwykła, młoda wiedźma. – powiedziałem to, mimo iż wiedziałem, że w dziewczynie drzemie tajemnicza moc.
- To hybryda! Czarownicy i wampira!
- Bredzisz Finn, omamia cię zawiść do tej dziewczyny!
- Uwierz mi Kol, wiem co mówię!
- Nie ma takiego czegoś jak hybryda czarownicy z wampirem. Każda czarownica po kontakcie z krwią wampira również staje się wampirem. Tego nie da się od tak połączyć po połowie. To niemożliwe. – wytłumaczyłem, ale Finn nie dawał za wygraną. Bredził jak szaleniec. Nie mogłem już tego dłużej słuchać – Nie będę tolerował twoich szaleńczych ataków agresji Finn. Omal nie zabiłeś niewinną dziewczynę. Wyjdź póki panuję nad sobą!!
Hanail nadal była nie przytomna. Nie wiedziałem jak mogę jej pomóc więc postanowiłem iść po Rebekę. 
-Beka, mamy problem.
-Co się stało?? 
-Finn oszalał. Zaatakował Hanail gdy ta poszła się przewietrzyć.
-Że co? Gdzie ona teraz jest? Co on jej zrobił? – Beka była przerażona.
-Zachowuj się spokojnie, nie chcę skandalu. Jest w pokoju na górze. Idź do niej, a ja spróbuję przemówić Finnowi do rozsądku.
-Kol, co ty kombinujesz? – Rebeka chwyciła mnie za ramie.
-To już moja sprawa – odparłem i w pośpiechu wyszedłem z sali.
Pobiegłem do mieszkania Klausa, które znajdowało się parę ulic dalej. Zacząłem przewracać szuflady w poszukiwaniu dębowego kołka. Klaus zawsze trzymał w domu takie rzeczy. 
Byłem tak podenerwowany, że zostawiłem uchylone drzwi. Nagle pojawił się w nich Elijaha.  
-Kol? Co ty u diabla tu szukasz?
-Yyyy…szukam coś bardzo ważnego. Bardzo się śpieszę.
-Wyglądasz jakbyś chciał kogoś zabić – zaśmiał się Eliah. Mimo to miał rację.
-No jakbyś zgadł – odparłem z poważną miną trzymając w dłoni znaleziony w końcu bały kołek.
-Kol, co ty wyprawiasz? Kogo chcesz zabić? – Elijaha zrobił krok w tył. Dopiero teraz dostrzegł gniew malujący się na mojej twarzy.
-Finn. On już doszczętnie oszalał. Zaatakował Hanail na imprezie urodzinowej Klausa. Twierdzi, że ta nic nie znacząca czarownica jest dla nas jakimś zagrożeniem. On postradał rozum Elijaha, teraz to ON jest dla nas niebezpieczny. Nie wiem czy dziewczyna z tego wyjdzie.
-Kol, uspokój się. Na pewno da się to jakoś wyjaśnić. Nie możesz tego zrobić.
-Niby czemu nie. Już dawno ktoś powinien zrobić z nim porządek. Tego już za wiele. Nie wtrącaj się i pozwól mi przejść.
-Nie pozwolę na to!
-To nie twoja sprawa! Przepuść mnie!
-NIE!
Nagle w drzwiach pojawił się Klaus. Był z Caroline. Najwyraźniej impreza już się skończyła. 
-Co tu się wyprawia?! Wasze krzyki słychać już na ulicy? Kol na co ci ten kołek? O co tu chodzi chłopaki??!
-Nie ważne. Ja już wychodzę.
-Nie możesz pozwolić mu wyjść. On chce zabić tym kołkiem Finna! – wykrzyczał spanikowany Elijaha.
-Co? Ale za co? – zapytał Klaus.
-To moja sprawa – nie chciałem mówić przy Caroline, że jej przyjaciółka właśnie walczy o życie w hotelowym pokoju, bo jakiś wampir ma głupie pomysły. 
-Kol twierdzi, że Finn oszalał. Zaatakował Hanail pod salą gdzie było przyjęcie. Teraz Kol chce się zemścić – Elijaha odpowiedział za mnie.
-Ale jak to zaatakował Han? Co z nią? Żyje? – Carolin zalała się łzami. Właśnie tego chciałem uniknąć.
-Chciał zabić Han? Finn? Gdzie on teraz jest? – wykrzyknął Klaus. Nie spodziewałem się, że tak go to zdenerwuje.
-Klaus, Kol, uspokójcie się. Musimy to przemyśleć. Nie róbcie głupot! – Elijaha próbował nas powstrzymać. Ale mógł jedynie krzyczeć z daleka bo właśnie biegliśmy na poszukiwania Finna.

Caroline :



Nadal byłam w szoku po tym co usłyszałam od Kola. Nie wiem co napadło Finna. Przecież Han jest kompletnie niewinna. Poprosiłam Eliaha by zawiózł mnie do hotelu. Musiałam zobaczyć Han.
W pokoju siedziała Rebeka. Han wyglądała bardzo kiepsko. Była zimna jak lód i koszmarnie blada. Miała sine usta. 
-Co z nią? Próbowałaś ją obudzić? 
-Nie wiem jak mogę jej pomóc. Nie wiem co zrobił jej Finn, ale ona jest bardzo słaba – w oczach Rebeki lśniły łzy - Musimy czekać na pomoc.
-Oh Han, trzymaj się, proszę, bądź silna! Nie zostawiaj mnie samej. – nie mogłam powstrzymać płaczu. – Han, proszę cię…
W drzwiach stanął Klaus. Oczy lśniły w gniewie, ciężko dyszał, dłonie miał całe we krwi.
-Klaus, co się stało? Gdzie Kol? Co z Finnem?
Klaus nie odpowiadał. Tylko stał i patrzył na Han. Spodziewałam się najgorszego. Ale teraz najważniejsze dla mnie było życie Hanail. Ona nie może tak po prostu umrzeć. 


xxxxxxxxxxxxxxxxxxx
W końcu urodziny Klausa i jest Finn, 23:23 ktoś mnie kocha :*
Dziękuje wam że znajdujecie czas na moje pomysły, dzisiaj jeden z najdłuższych rozdziałów :P
Życzę weny, pomysłów, szczęścia, paska na świadectwie, oby do wakacji :)
Jeszcze raz dziękuję  ArtisticSmile i A. Szymon.
Już tak na koniec trzymajcie za mnie kciuki bym dostała 6 z francuskiego - pani pyta a ja zamiast się uczyć to pisałam rozdział :) :P