niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział VII


Elena:


Był środek nocy, dziewczyny jeszcze spały, a ktoś dobijał się do drzwi.
Zeszłam na dół, a kiedy otworzyłam drzwi wejściowe zatkało mnie. Przede mną stał Damon i Stefan - co oni robili w Nowym Orleanie??  
- Będziesz tu tak czekać aż się zestarzejemy czy nas wpuścisz ? - Damon rzucił ironicznie z pełnym uśmiechem na twarzy.
Kiedy już ogarnęłam że to wszystko dzieje się na prawdę odpowiedziałam ;
- Jasne wejdźcie.
Kiedy Damon próbował wejść odbił się od niewidzialnej ściany - byłam zdezorientowana całą tą sytuacją, dlaczego Damon i Stefan nie mogą wejść ?
Apartament należał do Hanail, a ona jest częściowo wampirem więc nie powinno być problemu z wejściem, ja i Care przeszłyśmy bez problemów i nie potrzebowałyśmy zaproszenia.
- Zrobiłaś to specjalnie ?! - Damon wybuchnął gniewem - jeżeli nie jesteśmy tu mile widziani to mogłaś powiedzieć, nie fatygowalibyśmy się tu przyjeżdżać.
- Proszę zaczekajcie pójdę po Han, ona na pewno coś wymyśli.

Poszłam do sypialni Hanail i :ją obudziłam, po czym orzekłam : 
- Han, przyjechali Damon i Stefan, próbowałam ich zaprosić ale nadal nie mogą wejść.  
- To mają problem - lekko się uśmiechnęła - ja teraz śpię i nie zamierzam robić nic innego .

Hanail:


Kiedy Elena mnie obudziłam byłam totalnie niewyspana, nie miałam ochoty zostawić swojego cieplusiego i mięciutkiego łóżeczka, dlaczego Stefan  i Damon nie mogą poczekać chociaż do 9. ?
Niestety oni przyjechali teraz i właśnie teraz muszę ich wpuścić, nie mogłam tak od razu popsuć sobie opinii u Stefana.
Zeszłam na dół i od razu rzucił mi się w oczy zdenerwowany Damon.
- Skarbie co ci się stało, czyżbyś nie mógł wejść ?? - nabijałam się z Damona.
- Ty mnie już nie denerwuj, wystarczy że Elena to zrobiła ! - krzyknął.
- To nie jej wina, nie wiedziała o moim zabezpieczeniu przed osobami takimi jak ty. - nikt nie wiedział o czym mówię - Dobra Stefan, Damon właźcie - rzuciłam, od niechcenia.
- Ja już się nie dam nabrać, Stefan idź pierwszy. - Damon przepuścił brata z wielkim uśmiechem, mając nadzieję że to on teraz się odbiję od niewidzialnej ściany.
Osłupiał kiedy Stefan z najmniejszą łatwości przeszedł przez próg apartamentu.
- Teraz twoja kolej Damon - powiedziałam gestykulując.
Gdy Damon próbował wejść do mieszkania ponownie odbił się od niewidzialnej zapory, a ja wybuchłam śmiechem.
- WTF ? - warknął starszy Salvatore.
- Wybacz kochany ale musiałam na własne oczy zobaczyć to - tłumaczyłam nadal się śmiejąc. - subsisto tutela statur terrae aggere - powtórzyłam kilka razy - teraz możesz wejść Damon.
- Wiesz nie za bardzo ci ufam - rzucił ciut zirytowany
- No weź przestań, wchodź bo sama tu cię wciągnę. Masz tu wejść i ładnie przywitać się ze swoją dziewczyną - rozkazałam
- Hanail, nie jesteś moją dziewczyną  - rzucił Damon po czym ostrożnie przekroczył próg domu.
- Ja ? Mówiłam o Elenie, ale ok. - wybuchłam śmiechem. - Jak już będziemy na osobności to ci powiem z kim, kiedy i gdzie cię zdradzała - dodałam z uśmiechem
- Hanail ! - krzyknęła Elena
- No dobra, żartowałam, Elena byłą bardzo grzeczna - sprostowałam niechętnie.
- Elena zaprowadź naszych gości do salonu - poprosiłam, a ja w tym czasie poszłam do kuchni przygotować 4 drinki.
Kiedy weszłam do salonu, siedział tam samotnie tylko Stefan.
- Elena i Damon wyszli - oznajmił
- Phi, a ja tak bardzo chciałam po wkurzać Damon'a
Przez pewien czas panowała między mną a Stefanem cisza.
- Jak poznałeś Care ? - zapytałam by przerwać niewygodną ciszę.
- Poznaliśmy się w szkole, i później kiedy byłem z Eleną, a Care stałą się wampirem to jej trochę pomogłem przy samokontroli pragnienia, i się jakoś zaprzyjaźniliśmy. - odpowiedział młodszy Salvatore - A mogę zadać ci pytanie ? 
- Właśnie to zrobiłeś - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. 
- A mogę zadać ci kolejne pytanie ? 
- Znowu je zadałeś, ale dawaj kolejne bo będziemy tak przez cały dzień - oznajmiłam popijając bursztynowy trunek.
- Jak poznałaś mojego brata ? - zapytał, z lekkim uśmiechem 
- To było na urodzinach mojej przyjaciółki Kate :



Anglia, Cambridge, 2007

- Połowy tych ludzi nie znam – Kate podeszła do Hanail, pretensjonalnie pokazując jej listę gości. – Kim jest David Fujibayashi – z ledwością przeczytała to nazwisko i spojrzała na przyjaciółkę wymownym wzrokiem.
- Cóż – blondynka odkaszlnęła i po chwili uśmiechnęła się szeroko – ja też ich nie znam – dodała. – Dlatego zrobiłam casting – odparła jakby to było najoczywistsze na świecie. – Och! Nie rób takiej miny!– powiedziała, kiedy zauważyła wzrok Kate i złapała ją pod ramię. – Im więcej tym lepiej.
 - Nienawidzę Cię – mruknęła i westchnęła w końcu. 
– Chodź, musisz przywitać gości rzuciła Hanail
Kate stanęła przy drzwiach i wzięła głęboki wdech, otwierając je. Obym tego nie żałowała, pomyślała i przed sobą ujrzała około 300 ludzi. Nie wiedziała, że naprawdę Ci wszyscy ludzie przyjdą, przecież nie była nikim ważnym. Jednak Han nie kłamała ze swoimi zdolnościami organizacyjnymi.​ Na twarzy Hanail wykwitł duży uśmiech.
 Wydawało się, że kolejka do imprezy nie ma końca. Ludzie wchodzili i wchodzili, niektórzy dawali prezenty, ale większość uznała że to najnormalniejszy​ melanż. Głupki. 
Carter odeszła od przyjaciółki i znalazła się przy stoliku z napojami wysokoprocentowy​mi, od razu łapiąc za kieliszek z szampanem. Przechyliła naczynie, wlewając sobie wszystko do gardła.
- Niezły spust – usłyszała lekko sarkastyczny głos obok siebie. 
- Robisz zawody? – spytała i podniosła brwi, a dopiero potem przeniosła spojrzenie na bruneta obok.
 - Może. Jeśli się zgłosisz – odpowiedział, po czym uśmiechnął się uwodzicielsko.
 Hanail przyjrzała się niebieskookiemu i zmrużyła oczy, doszukując się czegoś podejrzanego. Nie, on sam w sobie był podejrzany.
 - Może – odpowiedziała powoli – kim tak właściwie jesteś? – spytała. Nie przypominała sobie, żeby go zapraszała. Chyba, że to jeden z tych, którzy byli na castingu. Aż dziwne, jak ludzie pragną być na czyjeś imprezie. Za darmo. Wszystko co jest za darmo przyciąga ludzi jak ćma do światła. 
- Damon Salvatore – rzucił z uśmiechem, myśląc że to działa na wszystkie dziewczyny. 
Okej, nie mogła zaprzeczyć, że brunet był przystojny, no ale nie da się nabrać na głupie zagrywki wampira. Nie jest łatwa. 
- Miło Cię poznać, Damon – skrzyżowała ręce na piersi.
 - Mi Ciebie także – powiedział i spojrzał prosto w jej oczy. – A teraz pójdziesz ze mną gdzieś w ustronne miejsce – rzucił z przekonującym uśmiechem. 
Hanail wpatrywała się w Damona przez sekundę, zdając sobie sprawę, że ten właśnie próbował ją zahipnotyzować. Co za głupek. Mogłaby to być inna dziewczyna, a wtedy skończyłoby się o wiele gorzej. Nie pozwoli, żeby ktokolwiek zniszczył urodziny Kate.
 - Pójdę z Tobą – powtórzyła beznamiętnym głosem, nie odrywając od niego wzroku. 
- Świetnie – uniósł jeszcze wyżej kąciki ust i ruszył. Blondynka wywróciła oczami, kiedy ten nie patrzył i poszła za nim. Znaleźli się w jakieś komórce, gdzie było ciemno jak w… no. 
- Zwykle wybieram lepsze miejsce, ale – powiedział i zapalił światło. – Nie krzycz – mruknął, chcąc znowu ją zahipnotyzować.
 - A może lepiej, żebyś Ty nie krzyczał – warknęła i użyła magii, żeby sprawić Damonowi ból.
 - Jesteś wiedźma – wysyczał, schylając się i łapiąc za głowę.
- Tak jakby – wzruszyła ramionami – teraz wyjdź stąd nim zrobię Ci poważną krzywdę – rzuciła poważnym tonem, po czym wyszła z małego pomieszczenia i wróciła do gości, uśmiechając się do nich.

Dobra mina do złej gry.


Teraźniejszość

- Mogłaś o tym powiedzieć w krótszy sposób - zaśmiał się 
- No wiesz ale ja lubię opowiadać historyjki z mego życia, może kiedyś napiszę książkę, pisarką jeszcze nie byłam - odwzajemniłam uśmiech.
- Dobra Stefan, nie myślmy już o tym, lepiej mi mów dlaczego przyjechałeś tu z Damonem, nie masz nic lepszego do robienia w wakacje ? np. uszczęśliwianie swojej dziewczyny czy coś ? - próbowałam zmienić temat.
- Nie mam dziewczyny więc nie mam kogo uszczęśliwiać - zaśmiał się.
- A co myślisz o Care i Klausie ? - zapytałam, chcąc usłyszeć opinię najlepszego przyjaciela Care.
- Klaus i Care ? - zaśmiał się nerwowo - to nie możliwe, Caroline nigdy by się nie związała z kimś takim jak Klaus.
- Kimś takim jak Klaus ? To znaczy jakim ? - przerwałam mu pytaniem, później żałowałam że o to spytałam.
- Klaus jest potworem, zabija dla przyjemności, nie liczy się z nikim - to co Stefan mówił bardzo mnie zabolało, zwłaszcza że on nie zna Nika tak jak ja.
- Nie uważasz że to za mocne słowa nawet na Klausa ? - zapytałam retorycznie, ale Stefan uznał to za najzwyklejsze pytanie.
- Nawet jak taki był, przy Care się zmienił, nie uważasz że każdy zasługuje na drugą szansę ? Myślałam że chociaż ty mógłbyś to zrozumieć, zrozumieć Klausa dać mu drugą szansę. 
- Klaus nie zasługuje na żadną drugą szansę, czemu miałbym zrozumieć Klausa ?
- Bo może sam taki byłeś, a jednak ktoś dał ci drugą szansę i robisz za anioła, nie pamiętasz, czy może nie chcesz pamiętać czasów rozpruwacza ? - teraz to już krzyczałam.
- Od potwora - krzyczałam tak głośno że chyba obudziłam Caroline.
- Co się tu dzieję - zapytała zaspana Caroline
- Nic, zupełnie nic, wychodzę, wrócę niedługo - rzuciłam po czym założyłam długi czerwony płaszcz na piżamę.
Udałam się do domu Mikaelsonów ale nikogo nie zastałam więc kiedy ochłonęłam po ostrej wymienię zdań ze Stefanem, wymyśliłam by pójść do Marcela przekonać go by powierzył mi opiekę nad Daviną na 2 tygodnie, chciałam ją zabrać ze sobą na wakacje.
Marcela trudno przekonać by przekazał komukolwiek opiekę nad Daviną, jest jego oczkiem w głowie, to takie uroczę a jednocześnie męczące. Musiałam przekonywać go przez ponad 2 godziny by pościł ze mną Davinę na wakacje.
W ułamku sekundy teleportowaliśmy się na drugi koniec miasta, gdzie Marcel trzyma Davinę, w drodze do jej "pokoju"  natknęliśmy się na martwych ludzi Marcela - wiedziałam że to nie wróży nic dobrego.
Gdy weszłam do pokoju Daviny przeżyłam szok, Davina tak jak ludzie Marcela była przebita kołkiem, Marcel także był roztrzęsiony tym widokiem pierw wpadł w furię złości, rozniósł prawie całe podziemie, a później wpadł w rozpacz.
Przy ciele Daviny znalazłam karteczkę :



Nie wszyscy są nieśmiertelni tak jak ty.



Wieszałam kto jest za to wszystko odpowiedzialny.
Od razu poszłam do baru zatopić swoje smutki w procentach, zamówiłam jedną ze swoich ulubionych whiskey, w kilkanaście minut opróżniłam całą butelkę.
Jak mi sie skończyło zamówiłam kolejną butelkę Single Malt
- Niezły spust - zaśmiał się znajomy mi pierwotny.
- Ktoś mi już to mówi kiedyś - rzuciłam.
- Żyję już tyle wieków a jeszcze nie widziałam by którakolwiek dziewczyna piła samą Whiskey jak witaminki. - Brunet próbował podtrzymać rozmowę - co spowodowało takie pragnienie u ciebie ? 
- Szkoda gadać - odpowiedziałam krótko
- Niezły spust - zaśmiał się znajomy mi pierwotny.
- Ktoś mi już to mówi kiedyś - rzuciłam.
- Żyję już tyle wieków a jeszcze nie widziałam by którakolwiek dziewczyna piła samą Whiskey jak witaminki. - Brunet próbował podtrzymać rozmowę - co spowodowało takie pragnienie u ciebie ? 
- Szkoda gadać - odpowiedziałam krótko
- Gadaj, ja posłucham, Rebeki cały dzień nie ma ktoś musi wyrobić normę gadania za nią. - mówił z wielkim uśmiechem charakterystycznym dla siebie.  
- A może ja wcale nie chcę ? Najlepiej to by było gdybym już nie żyła, nikt by nie musiał za mnie ginąć - wyszeptałam pod nosem bardziej do siebie niż do Kola.
- Kto przez ciebie nie żyje ? - niestety Kol wszystko słyszał i zaczął drążyć temat - Co z ciebie za kobieta, nie chcesz nic opowiadać?
- No widzisz, nawet w tym jestem kiepska - odpowiedziałam.
- To najwyraźniej zostaje mi tylko potowarzyszyć ci w piciu, mogę ?- zapytał
- Jak chcesz, ale musisz mi oddać połowę co za to zapłaciłam.
- Za taką kasę mógłbym wykupić pół baru - zaśmiał się brunet.
- No dobra - wzięłam dodatkową szklankę i podałam Kolowi.
 Po kilku szklankach z Kolem urwał mi się film.

Kol:


Hanail po wypiciu 1,5 butelki whiskey odleciała, zabrałem ją do domu.
W takich momentach chociaż mam wyłączone człowieczeństwo żal mi jej - nie wiem co się ze mną dzieje.
Hanail obudziła się koło południa.
- Co ja tu robię ? - zapytała zdezorientowana
- Chwilowo to ślinisz fotel Klausa - rzucił rozbawiony. - teraz jesteś gotowa by mi powiedzieć dlaczego się upiłaś w nieprzytomność?
- Oj, nie ważne. Nie potrzebuje nikogo współczucia, a zwłaszcza twojego. - powiedziała ciut skrzywiona.
-Powinnam zadzwonić do Care, ale w sumie po dzisiejszej rozmowie ze Stefanem mi się nie chce. Najchętniej to bym się odcięła od tego wszystkiego i wyjechała daleko gdzie nikt mnie nie znajdzie - wymamrotała pod nosem bardziej do siebie niż do mnie.
- Jak nie chcesz ze mną rozmawiać to nie, jak chcesz czekać na Klausa to sobie czekaj, tylko muszę cię uprzedzić że szybko nie wróci bo wyszedł gdzieś z Rebeką - rzuciłem, i udałem się do pokoju w wampirzym tempie, gdyż wpadłem na świetny pomysł.



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Dziękuje wam za cierpliwość i za miłe słowa które zawsze czytam pod każdym rozdziałem.
Miałam zamiar wstawić rozdział wcześniej jakieś 2 tygodnie temu, ale niestety nie miałam jeszcze wtedy retrospekcji napisanej.
Bardzo dziękuje mojej kochanej ArtisticSmile za wsparcie i wg. , wam też dziękuje że znajdujecie czas czytanie moich rozdziałów.
Dziękuje za te ponad 2400 wejść (sama nie dałabym rady tego nabić takiej ilości wejść :P)
Życzę wam udanych wakacji, ciepełka gdzieniegdzie deszczyku, weny, pomysłów .... No i czego tam sobie życzycie :)